Całkiem sporo lat pracowałam dla największych graczy – Audi, Lotos, Amica, Solaris, Intermarche, Prima, dla wielu mniejszych. Ale nadszedł moment zwątpienia w sens tego, co robię, co zajmuje mi tak wiele godzin w ciągu doby, tygodnia, roku…
To tylko reklama, jak ktoś kiedyś słusznie zauważył: mnóstwo świetnie zrobionej, nikomu niepotrzebnej pracy… Zrobiłam sobie długą przerwę, odchowałam dziecko, nie wiedząc, czy mam do czego wracać. Ale nastąpił przełom. Trafiłam na – w mojej ocenie – jedną z najważniejszych książek o marketingu „Marketing 3,0” Filipa Kotlera. Myślę, że tylko tak dojrzały człowiek mógł ująć sprawy z takiej właśnie perspektywy. Treść tej książki wypełniła lukę, a właściwie przepaść pomiędzy marketingiem a życiem.
Idea marketingu wartości – autentycznego i dobrze skrojonego – świetnie nadaje się dla firm, które powstały dlatego, że ktoś bardzo pragnął realizować swoją wizję świata.
Jeśli to duża firma, rzecz jest stosunkowo prosta. W przypadku mniejszych istnieje poważna przeszkoda – one nie są wyposażone w rozbudowane działy marketingu, nie mają dostępu do badań, nie korzystają z dobrych agencji reklamowych.
Moją misją – brand manifesto – jest pomoc właśnie mniejszym firmom, bo z jednej strony widzę ich potencjał, z drugiej deficyt wiedzy i narzędzi. Konkurencja w każdym segmencie działa bezwzględnie, często zdarza się, że na taki nieco ospały, działający we własnym tempie rynek wchodzi nowy silny gracz i poprzez sprawnie przygotowane działania promocyjne boleśnie go przewartościowuje. Byłoby dobrze, gdyby rodzime firmy były na to przygotowane, więcej, żeby ich pozycja była wystarczająco silna, by oprzeć się konkurencji.
O takich właśnie firmach jest BRAND STORY – autentycznych, ciekawych, z wysokiej jakości produktem, z potencjałem, który czeka na uruchomienie.